Student jak klient

Życie uczy, że jeśli dostajemy coś za darmo, to często jakość szwankuje. Czasami z wyższymi studiami jest podobnie, choć oczywiście nie musi tak być. Poziom studiów na uczelni publicznej może być naprawdę wysoki, ale czy może być inaczej, skoro w gruncie rzeczy za nie płacimy? A jeśli nie bezpośrednio my, to z pewnością nasi rodzice? Jest taka mądra sentencja, że nie ma darmowych obiadów, bo za każdy darmowy obiad ktoś musi zapłacić. Ze studiami, często określanymi mianem „darmowych”, jest podobnie. Każdy podatnik (a wszyscy nimi jesteśmy, choćby pośrednio) finansuje wszelkie publiczne przedsięwzięcia oparte o budżet państwa. Wszak to nasze daniny decydują o tym, ile trafi do wspólnej kasy, czyż nie?

 

Chociaż ta ekonomiczna zależność jest prosta i nie da się jej merytorycznie podważyć, to w optyce państwowych uczelni jest inaczej. Student nie jest klientem, który może w związku ze swoją pozycją płatnika liczyć na wysoką jakość obsługi i brak biurokratycznych barier. Co innego, jeśli wybierze placówkę prywatną, działającą na ściśle rynkowych zasadach. Tam od początku jest traktowany inaczej (a przynajmniej powinien być), bo nikt nie musi udawać, że dostaje usługę edukacyjną w prezencie od kogokolwiek. Płaci za nią daną kwotę, więc ma prawo oczekiwać sensownej jakości.

 

Produkt, który czeka na studiującego prywatnie, to nie tylko dobrze przygotowana sala i wykładowca stojący przy katedrze. Zwykle to także komplet materiałów dydaktycznych, których nie trzeba kserować ani drukować we własnym zakresie.

 

 

6 thoughts on “Student jak klient

  1. Eloszka surferom internetowym! Niesamowicie zainteresowała moją głowę teza pokazana w tym poście, na własną rękę by się na to oczywiście nie wpadło. Tekściarz udostępnił naprawdę nietuzinkowe podejście na temat. Nie wątpię, iż powinno się pogłówkować nad jego sądami, z uwagi że są przemyślane, godne czasu, natomiast osoba pisząca jest jakby coachem dla wielu.

  2. Eloszka surferom internetowym! Niesamowicie zainteresowała moją głowę teza pokazana w tym poście, na własną rękę by się na to oczywiście nie wpadło. Tekściarz udostępnił naprawdę nietuzinkowe podejście na temat. Nie wątpię, iż powinno się pogłówkować nad jego sądami, z uwagi że są przemyślane, godne czasu, natomiast osoba pisząca jest jakby coachem dla wielu.

  3. Witajcie! Z zapartym tchem przerzuca się wszystko, co było zaprezentowane w tym wpisie. Widać, że ten kto publikację zredagował, miał duże rozeznanie o kwestii. Zawartość wpisu jest dla innych ważna i zdecydowanie też w swoim czasie skorzystam z zaprezentowanych tutaj porad. Spadam i życzę kolejnych trafionych tekstów w zbliżonym charakterze.

  4. Witajcie! Z zapartym tchem przerzuca się wszystko, co było zaprezentowane w tym wpisie. Widać, że ten kto publikację zredagował, miał duże rozeznanie o kwestii. Zawartość wpisu jest dla innych ważna i zdecydowanie też w swoim czasie skorzystam z zaprezentowanych tutaj porad. Spadam i życzę kolejnych trafionych tekstów w zbliżonym charakterze.

  5. Dzień doberek Wam. Ucieszył mnie ten post. Kiedyś nie mogłam znaleźć info w tym zagadnieniu ale dopiero w tym miejscu dowiedziałam się, co można, a czego nie. Wiadomo, że autor wie dużo. Polecam wcześniejsze jego komentarze na ten temat.

  6. Dzień doberek Wam. Ucieszył mnie ten post. Kiedyś nie mogłam znaleźć info w tym zagadnieniu ale dopiero w tym miejscu dowiedziałam się, co można, a czego nie. Wiadomo, że autor wie dużo. Polecam wcześniejsze jego komentarze na ten temat.

Skomentuj Konarzewski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *